czwartek, 22 grudnia 2011
Złoty pył
Był taki jeden człowiek bez nogi. Chodził po śmietnikach i wyciągał z nich najróżniejsze skarby. Dzieci z zaciekawieniem przyglądały się temu co robił z tym co znalazł, bo zawsze wyrzucone rzeczy okazywały się czymś niezwykłym. Z kawałka liny i opony zrobił huśtawkę, innym razem z zepsutego koła do roweru zrobił koło fortuny, a jeszcze innym razem z kilku kamyków i drewnianego kubeczka zrobił całkiem ciekawy instrument. Mężczyzna był naprawdę niezwykły: pomysłowy, ciepły, mimo swojego dziwnego "hobby" nie pamiętam by był jakoś wyjątkowo zaniedbany, choć na pewno nie wyglądał na elegancika. Wiadomo że był inżynierem, miał dwóch dorosłych synów i że lubiliśmy z nim spędzać czas, tylko tyle pamiętam. Zawsze kiedy się pojawiał towarzyszyła mu świąteczna aura. Nie pamiętam kiedy widziałam go po raz ostatni, nie pamiętam nawet jego imienia, ale z jakiegoś powodu przypomniałam sobie o nim właśnie teraz, gdy wraz z czymś de facto błahym co jednak straciłam na zawsze, nie potrafię się od jakiegoś czasu szczerze uśmiechnąć. Myśląc o nim w odniesieniu do własnych odczuć związanych z tą stratą moje rozżalenie miesza się ze wspomnieniem jego uśmiechu na twarzy. Jak on to robił? Prowadził życie włóczęgi, które teoretycznie każdy mógłby prowadzić, ale nie znam nikogo, kto potrafiłby się tym życiem tak szczerze cieszyć jak on. Był taki kojący, otwarty na ludzi, uwielbiał nas, dzieciaki i zawsze gdy się pojawiał miał dla nas tyle czasu ile go potrzebowaliśmy, a potem spokojnie szedł przed siebie, by za jakiś czas znowu zawitać na nasze podwórko. Posiadał mądrość życia, taki złoty pył, który można zdobyć tylko wówczas, gdy idzie się przez życie spokojnie, z wyciągniętymi przed siebie rękami, tak by mógł na nie spokojnie opadać. Dlatego kiedy się spieszymy, rzucamy w rozżaleniu i agresji, i upadamy złoty pył ulatnia się, a nasze ręce stają się niemalże puste. Możemy się nim dusić, odnosić wrażenie, że to już koniec, że wraz z pyłem ulotniła się większa część tego co dawało nam sens życia. Zmęczeni tym miotaniem przyjdzie czas by spojrzeć na nasze ręce, na których będą się mienić pozostałości złotego pyłu. Znowu nie ma w nich praktycznie nic... ale niech te kilka drobinek pomoże nam uświadomić, że podnosząc się, możemy jeszcze wyciągnąć swoje ręce przed siebie i idąc na przód, mamy szansę ponownie wypełnić nasze życie czymś niezwykle wartościowym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)